
Każdy chyba słyszał tę nazwę, większość zapewne próbowała jej smaku, a już na pewno gdzieś w oczy rzuciła się charakterystyczna kwadratowa butelka z czarną etykietą i kultową grafiką. Zapewne znawcy whiskey będą głośno dyskutować czy smak tego alkoholu jest rzeczywiście tak dobry, ale my osobiście bardzo lubimy uraczyć się szklaneczką tego trunku. Jack Daniel's to bez wątpienia najpopularniejsze whiskey na świecie, ale mało opowiada się przy tym o jej twórcy, którego życie chowa kilka ciekawych faktów.
HI JACK!
Właściwie nazywał się Jasper Newton Daniel, a Jack to była ksywka jakiej używano w stosunku do niego od małego chłopca. Urodzony w Stanach Zjednoczonych, w Lynchburgu w stanie Tennessee, jednak będący mieszanką walijskiej, irlandzkiej i szkockiej krwi. Był najmłodszym z dziesięciorga rodzeństwa Calawaya i Lucindy Daniel. Zaraz po jego narodzinach Lucinda zmarła, więc Jasper mało wiedział o swojej matce. Z czasem ojciec znalazł sobie nową kobietę, jednak najmłodszemu Danielowi nie przyszło się z nią dobrze poukładać, a wręcz nienawidzili się nawzajem. Według historii to ona była głównym powodem tego, że młody Jack wyprowadził się z domu w wieku ... 6 lat. Zamieszkał u przyjaciół rodziny, nie musiał wracać do domu.
Jako młody chłopiec Jack poszedł do pracy, a zatrudnił go niejaki Dan Call, pastor i przedsiębiorca, który w tamtych czasach posiadał własną destylarnię. Tam młody dzieciak uczył się podstaw przemysłu alkoholowego. Wyobraźcie sobie, że jako chłopiec potrafił samodzielnie tworzyć tzw. sour mash whiskey, czyli alkoholu powstającego z mieszania zacieru i filtrowaniu trunku drogą przepuszczania go, kropla po kropli, przez węgiel z klonowego drewna. Pastor był dla Jacka mentorem, a dzięki wsparciu jakie dostawał absolutnie rozkochał się w tym co robił i darzył swoje obowiązki ogromną pasją.
CIEKAWOSTKA: Podobno kunsztu wytwarzania whiskey Jasper nie nauczył się stricte od Dana Call, ale od jednego z jego niewolników, który również wedle pewnych źródeł historycznych był wynalazcą całej receptury będącej podstawą powstania późniejszej whiskey Jack Daniel's. Ów człowiek nazywał się Nathan "Nearest" Green i na poniższym zdjęciu siedzi niemal w samym centrum.
NARODZINY BIZNESMENA

Aktywność pastora na dwóch dość sprzecznych frontach zaczęła stanowić problem w społeczności i Dan Call został postawiony przed wyborem - duchowa samorealizacja albo alkoholowy biznes. Pastor przystał przy pierwszej opcji i zaproponował młodemu Jackowi przejęcie destylarni. W ten oto sposób nastoletni chłopak został dumnym właścicielem własnego biznesu. Było to nie lada wyzwanie, ponieważ w samym Tennessee konkurencja była potężna, ale Jasper postanowił, że stworzy whiskey unikatowe na tle innych producentów pod względem smakowym.
Działalność Jacka nie ograniczała się jedynie do rodzinnego Lynchburga. Przedsiębiorca podróżował też po innych stanach, gdzie starał się wprowadzać swój trunek na lokalne rynki. Biznes rozrastał się w ogromnym tempie, a sam właściciel szybko stał się zamożnym człowiekiem.
W 1877 roku przemysł alkoholowy dotknął poważny kryzys, ponieważ wprowadzono ograniczenia związane z produkcją alkoholi. Większość funkcjonujących wtedy destylarni w poszukiwaniu oszczędności i uniknięcia płacenia wysokich stawek rządowi postanowiła zejść do podziemia i kontynuować swoją działalność na nielegalnym gruncie. Jack zdecydował jednak, że podda się przepisom i dalej będzie rozszerzał swoją działalność. W niecałe 10 lat zwiększył swoją produkcję do 150 galonów whiskey dziennie. Rok później prawdopodobnie powstało znane nam dzisiaj "Jack Daniel's Old. No 7" whiskey.
KAWALER JACK

Jack uwielbiał kobiety, które traktował z należytym szacunkiem. Dla niego były to urocze damy, z którymi uwielbiał flirtować. Cenił sobie niezależność i brak przywiązania, umawiał się z wieloma pannami. Jego historia, iście bajkowa, budziła podziw i popularność wśród młodego pokolenia. Był uosobieniem sukcesu i wszystkiego co najlepsze w życiu. Jego błyskawiczne osiągnięcia były jednak powodem rosnącej w jego umyśle niecierpliwości, z którą nierzadko ciężko sobie radził.
Czując się niezwyciężonym Jack nieustannie chciał podbijać kolejne rynki i nie cierpiał marnować czasu na przygotowania. Jego niecierpliwość przejawiała się już w najmłodszych latach, kiedy wielokrotnie irytował się faktem, że jego mentor zwleka z nauczeniem go całej technologii wytwarzania whiskey. Wszystko co robił cechowało się wysokim tempem i błyskawiczną akcją. O ile w czasach budowania firmy był to jego atut, tak ostatecznie okazało się, że (prawdopodobnie) doprowadziło to do jego śmierci, która była istnie kuriozalna.
HISTORIA PEWNEGO SEJFU

Ta historia krąży po Ameryce jako oficjalna przyczyna śmierci Jacka Danielsa, chociaż wielu biografów powątpiewa w taki scenariusz. Otóż w domu Jacka znajdował się ogromny sejf, w którym nasz bohater przechowywał cenne dla siebie rzeczy. Kod miał w pamięci, jednak problemem było, że w natłoku spraw jakimi się zajmował czasami zapominał poprawnej kombinacji i męczył się z otwarciem drzwi. Nie pomagało to szczególnie zwracając uwagę na fakt, jak niecierpliwym był człowiekiem. Pewnego razu męcząc się z podaniem poprawnego kodu, sfrustrowany Jack kopnął z całej siły w sejf, łamiąc sobie przy tym palca u stopy. Początkowo wydawało się, że to nic takiego, ale w ranę wdało się zakażenie. Tak zaczęły się problemy zdrowotne. Początkowo zakażenie przeniosło się na całą stopę w efekcie czego musiała być amputowana. To jednak nie zatrzymało zakażenia i po wielu operacjach lekarze zmuszeni byli amputować całą nogę. Ten zabieg również okazał się niewystarczający, ponieważ zakażenie przedostało się do organizmu i w 1911 roku Jack Daniel zmarł w wyniku poważnego zatrucia krwi. Nie zostawił po sobie dzieci, a jego firmę przejęli bratankowie Lem i Reagor Motlow.
EPILOG

Jack Daniel miał wszystko czego zapragnął i żył na przełomie XIX i XX wieku jako potężny przedsiębiorca, człowiek sukcesu i uosobienie spełnionych marzeń. Nigdy jednak nie pozbył się kipiącej z niego niecierpliwości i w dość niecodzienny sposób pozbawił się zdrowia, którego żadne pieniądze nie były w stanie uratować. Morał jest prosty, bądźmy spokojni na co dzień bo możemy zrobić coś tak głupiego, że do końca życia będzie się za nami ciągnąć 🙂
A teraz pora na szklaneczkę ... z lodem czy bez ? 🙂