Pięć osób zabitych i ranni w szpitalu. Piętnastoletni chłopak z shotgunem postawił na nogi całą policję z naszego pobliskiego Raleigh podczas momentu szaleństwa kiedy zaczął strzelać do przypadkowych ludzi na swojej drodze. Po kilku godzinach obławy mieszkańcy stolicy Północnej Karoliny odetchnęli z ulgą bo sprawca został schwytany. A wszystko to działo się na terenach gdzie lubimy jeździć na spacer, rowery czy chociażby na ryby. Dziwne uczucie kiedy terror tego rodzaju zagląda w Twoje okolice. Mieliśmy już zamieszki i starcia, powybijane szyby i palące się samochody, ale czegoś takiego tak blisko naszego domu jeszcze nie było...
Według raportów kryminalnych w 2022 roku doszło do 532 masowych strzelanin w USA, to daje prawie 2 przypadki dziennie. Średnio każdego dnia od strzału z broni palnej ginie dziecko w wieku 0-11 lat, o nastolatkach szkoda w ogóle pisać. Oczywiście incydenty z udziałem broni palnej w Stanach to nic nowego ale skala tych sytuacji i liczby jakie się pojawiają w raportach przyprawiają o ból w splocie. Ponad 35 tysięcy ludzi poniosło śmierć w tym roku - czy to w akcie morderstwa czy samobójstwa.
Źródło: https://www.gunviolencearchive.org
Quo Vadis?
To takie moje własne, gorzkie podsumowanie tego co obserwujemy na co dzień. Jesteśmy tu tylko 5 lat, nie wiem, może to "normalne", ale czujemy jak strasznie rośnie napięcie w tym społeczeństwie. Powoli rusza kolejna kampania wyborcza i strach pomyśleć co to będzie bo ludzie nie potrafią już szukać kompromisów - każdy staje się radykalny w swoich przekonaniach i nie hamuje emocji. Internetowe czy nawet telewizyjne dyskusje pełne są jadu i gróźb co jeszcze bardziej wskazuje na ideologiczną polaryzację wśród Amerykanów. Kiedyś pomimo niezgody głównych partii rządzących w USA - bo przecież nie jest to nic nowego - pytanie brzmiało "Jak możemy uczynić ten kraj lepszym? Co możemy zrobić dla Ameryki?" i dało się wypracować jakieś rozwiązania. Dzisiaj główne pytanie to "Jak udupić i zniszczyć tych po drugiej stronie barykady tak żeby upadli i już nie wstali?". Polityka stała się agresywna, ludzie nie przebierają w słowach. Za przynależność polityczną lub poglądy Amerykanie coraz częściej płacą życiem bo nie ma już miejsca na dyskusję i zwykłą wymianę zdań, ludzie rzucają się sobie do gardeł jak wściekłe psy.
Ten świat pędzi na aut i wcale nie widać żeby miało być lepiej. Jeśli ktoś myśli, że ustawa ograniczająca dostęp do broni coś zmieni, to niestety ja w to nie wierzę - na ulicach Stanów jest tyle broni, że jeszcze przez długie lata po uchwaleniu zmian będzie to koszmarem. I wierzę że sama broń nie jest tutaj problemem (choć ograniczenie dostępu jest oczywiście sensowną propozycją). Moim zdaniem po prostu w dzisiejszej Ameryce żyje się trudniej, ludzie czują się coraz bardziej przyciśnięci do ściany, pętla na gardle zaciska się coraz mocniej. Ludzie dosłownie wpadają w prawdziwe szaleństwo przemęczeni walką o przetrwanie z dnia na dzień. A każdego roku poprzeczka jest jeszcze wyżej. Sami czujemy doskonale jak rosną koszty życia i to na podstawowych produktach. W tym samym czasie nie rosną zarobki, a przedstawiciele rządu twierdzą że ekonomia ma się super, jakbyśmy żyli w dwóch innych krajach. Jeszcze nawet nie odczuliśmy w pełni skutków nieustannego drukowania pieniędzy na pokrycie szkód spowodowanych COVID czy wsparciem Ukrainy, a już jest ciężko. Pomiędzy społeczeństwem a wybranymi przez nich politykami jest przepaść i każda strona żyje w swoim świecie, jakby jedni drugich w ogóle nie słuchali. Republikanie przenoszą się do republikańskich stanów, demokraci gromadzą się w demokratycznych stanach - o ile teraz jest to kwestią wyboru to wkrótce może stać się koniecznością ze względu na własne bezpieczeństwo. Dosłownie jakbyście czytali współczesną wersję wydarzeń sprzed Wojny Secesyjnej.
Nie lubię śledzić wiadomości ale zacząłem to robić, głównie ze względu na to żeby być świadomym co się dzieje i na co powinniśmy uważać. Można ignorować pewne rzeczy i machać na nie ręką ale narażamy się w ten sposób na duże ryzyko, skoro w niektórych miastach samo wyjście do supermarketu po garść owoców wiąże się z koniecznością obserwowania każdej osoby w sklepie i strachu w obawie przed jakąś strzelaniną znikąd. Ameryka nie wyrabia psychicznie. Jeśli nie zwolnimy to strach pomyśleć co będzie dalej. Historia jak zwykle zatacza koło, myśleliśmy że żyjemy w normalnych czasach i najgorsze już za nami, szczególnie że nie minęło nawet 100 lat od ostatniej wojny. Ja powoli spodziewam się wszystkiego. To moja osobista opinia i nie musi być prawdą, ale uważam że potrzebujemy jednego, wielkiego resetu - nie wiem tylko czy da się to osiągnąć bez przemocy i tragedii bo chyba nikt o tym nie myśli.
Bądźcie bezpieczni, traktujcie się z szacunkiem, wyciągajcie pomocną dłoń do siebie bo jak w końcu wszyscy oszalejemy to nie będzie czego zbierać. Mnóstwo dni jeszcze przed nami i świadomość życia w permanentnym strachu i stresie nie jest obiecująca. Peace.
Co za czasy w których żyjemy….