top of page

Wiza pracownicza w USA - absurdy biurokracji



Ten post powstaje głównie w celach informacyjnych, trochę ku przestrodze... i trochę żeby się wyżalić :) Wkroczyliśmy w rok, w którym wiele rzeczy powinno nam się wyjaśnić i powinno zapaść wiele ważnych decyzji. Tymczasem na dzień dobry wpada nam pod nogi kłoda, której zupełnie się nie spodziewaliśmy. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że największym błędem myślenia jest zamykanie pewnych okresów i udawanie, że wszystko zaczyna się od nowa, a reszta przestaje istnieć. Nieprawda, a gdybyśmy tak robili to po niecałym tygodniu ten rok można byłoby już zaliczyć do tych ch*jowych :) Jak zapewne wyciągnęliście słuszne wnioski z tytułu posta, chodzi o sprawy związane z naszymi wizami.



IDĘ ALBO NIE IDĘ


Z moją wizą pracowniczą o kodzie L1 nie ma problemu. Jestem zatrudniony w firmie jako wyspecjalizowany pracownik posiadający pożądane umiejętności i na tej podstawie przeniesiono mnie do USA. Moja wiza wygasa za niecałe pół roku, ale w międzyczasie zamierzam udać się do ambasady i przedłużyć ją na kolejne lata, z czym nie powinno być większych problemów. Mogę pracować tylko w tej konkretnej firmie i nigdzie indziej. No i w porządku, przyjechałem tu do pracy którą znam, robię rzeczy w których jestem dobry, jakoś się kręci. Pam przyleciała ze mną do USA jako posiadacz wizy L2, która na pierwszy rzut oka ma tylko jedno ograniczenie - jest zależna od statusu mojej wizy L1, a reszta zasad to teoretycznie róbta co chceta. Ale w praktyce nie wygląda to tak prosto.



WYPEŁNIJ I CZEKAJ


Czytając definicję wizy L2 można by stwierdzić że jej posiadacz generalnie może podjąć zatrudnienie gdziekolwiek ma ochotę i nie ma w tej kwestii żadnych ograniczeń. Jest w tym trochę prawdy. Ten aspekt to bardzo istotna różnica in plus względem wiz typu H, gdzie obecnie tak zwani "dependents", czyli osoby, które przylatują do Stanów z osobą transferowaną nie mogą podjąć żadnej legalnej pracy. Ale nie wszystko jest takie proste jak brzmi. Sama wiza nie wystarczy żeby móc się gdzieś zatrudnić, trzeba jeszcze uzyskać tzw EAD (Employment Authorization Document), czyli nic innego jak przypominająca dowód osobisty karta, która upoważnia do podjęcia pracy zarobkowej ma terenie Stanów Zjednoczonych. Koszt takiej aplikacji to około 400$. Obecnie czas procesowania wniosku o taką kartę trwa od 5 do 7 miesięcy, a na forach można przeczytać, że niektórzy czekają nawet 2 lata. Nie do końca wiadomo co jest powodem takiego rozstrzału ale tak to się przedstawia. Problemem w przypadku EAD jest również to, że wniosek możecie złożyć dopiero po przylocie do USA. Nie ma możliwości załatwienia tego przed wylotem, więc na dzień dobry macie tutaj gwarantowany przymusowy bezpłatny urlop. Na pierwsze EAD Pam czekała około 7 miesięcy... Nie bez powodu kręcę się wokół tego tematu, bo właśnie w tej kwestii przywitaliśmy nowy rok "niespodzianką".



NA ŚWIEŻO, Z ŻYCIA WZIĘTE


Jak wyżej wspomniałem, nasza pierwsza wiza wygaśnie za niecałe pół roku. Nic specjalnego, wiedzieliśmy o tym od samego początku i planowaliśmy na miesiąc/dwa przed terminem udać się do ambasady i przedłużyć okres jej ważności. Jednak w ciągu ostatnich kilku dni, całkiem przypadkowo, dowiedzieliśmy się, że nie wszystko będzie tak kolorowe jak mogłoby się wydawać...


Dokument EAD wydano Pam pierwotnie na 2 lata i jego okres ważności kończy się lada moment. Sytuacja jest prawie pod kontrolą bo w urzędzie od października wisi już kolejny wniosek o nowy dokument. Czemu tylko prawie pod kontrolą? Pierwszy fail związany z tą sytuacją jest taki, że przedłużanie ważności dokumentu nie różni się niczym od składania wniosku po raz pierwszy i okres oczekiwania na decyzję nie ulega zmianom - trwa od 5 do 7 miesięcy. Co to oznacza w praktyce? Ano tyle, że jeżeli nie wyrobią się na czas (o co będzie trudno), Pam straci na jakiś okres prawo do wykonywania pracy w USA, a my nawet nie wiemy czy to będzie tydzień czy dwa miesiące, bo jest to zupełnie niezależne od nas. Co się z tym może wiązać to możecie sobie wyobrazić...


Ale to jeszcze nie koniec historii.


Dowiedzieliśmy się także, że nowy dokument EAD będzie ważny tylko do końca ważności naszej obecnej wizy pracowniczej, czyli niecałe pół roku licząc od dzisiaj. Oznacza to, że po przedłużeniu wizy będziemy musieli złożyć KOLEJNY (trzeci już) wniosek o wydanie nowego dokumentu, na który rzecz jasna będzie czekać od 5 do 7 miesięcy jeżeli nic się po drodze nie spieprzy. Co to oznacza drodzy Państwo? Tak, zgadza się, Pam czeka prawdopodobnie drugi okres przymusowego urlopu w tym roku, który w najgorszym wypadku może potrwać kilka miesięcy.


Za - je - biś - cie .



CO TERAZ?


Sytuacja jest trudna ale nie pozostaje nam nic innego jak dostosować się i liczyć na optymistyczne rozwiązanie. Na 99% będziemy jednak musieli liczyć się ze stratami. Planowany na wiosnę wyjazd stał się teraz sprawą priorytetową gdzie stwierdzenie "im szybciej tym lepiej" pasuje idealnie. Wszystko w porządku, tylko że bilety lotnicze "z dnia na dzień" z USA do Polski mają kosmiczne kwoty!! Nie wiemy też do końca co będzie z pracą i czy firma zgodzi się przeczekać ten nie do końca ustalony termin, aż pojawi się nowa karta EAD. Jeżeli będzie taka możliwość to w porządku, jeżeli nie - trzeba będzie szukać nowej pracy. Tylko jak to zrobić jak później sytuacja ma się znowu powtórzyć? Nieciekawe jest też to, że czas oczekiwania nie zależy od nas i nie potrafimy określić jak długo będzie trwał kolejny proces. Na pierwsze półrocze emocji mamy już pod dostatkiem...



DLA WAS


Coraz częściej poznajemy ludzi, którzy przylatują do USA na tych samych wizach, które my mamy. Jest to wygodna forma transferu i dużo prostszy proces niż w przypadku innych dokumentów tego typu dlatego też popularność L1 rośnie w zawrotnym tempie. Dzielimy się z Wami naszą sytuacją, żebyście byli świadomi, jakie problemy mogą Was ewentualnie czekać tutaj na miejscu. O wszystkich tych niuansach dowiedzieliśmy się zupełnie przypadkowo więc jest to dla nas zarówno trudna jak i frustrująca sytuacja. Zastanawiamy się, co by było gdyby te fakty wyszły na jaw na miesiąc przed końcem wizy i jak byśmy dali sobie z tym radę. W tym momencie rok 2020 jest dla nas wyścigiem z czasem i jedną wielką niewiadomą. Nic na to już nie poradzimy i musimy ogarnąć na tyle, żeby ewentualne straty były minimalne.


UWAGA! Jeżeli jest tu ktoś, kto przechodził podobne męki z wizami albo bardzo dobrze ogarnia niuansiki związane z prawem imigracyjnym i wizami, dajcie znać, odezwijcie się, poradźcie, może o czymś nie wiemy, może istnieje jakaś boczna furtka, inna możliwość żeby ten czas zminimalizować :) Będziemy Wam bardzo wdzięczni za wskazówki.

American Dream, taaa, żeby był dream to najpierw trzeba przejść kilka nightmares... :)


Wszystkiego dobrego!

671 wyświetleń3 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page