W poprzednim wpisie przedstawiliśmy Wam jak wyglądają techniczne aspekty związane z wynajmem mieszkania w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj przybliżymy Wam historię naszej pierwszej hacjendy w Ameryce ; )
Słowem wstępu
Zacznijmy od tego, że mieszkanie można wynająć będąc jeszcze w Polsce. Komunikacja online jest całkiem w porządku i nie stanowi bolesnej przeprawy, więc jeśli zachodzi potrzeba to istnieje możliwość rezerwacji przez Internet. No ale wiadomo - podpisywanie w ciemno umowy na jakiś dłuższy okres może mieć opłakane skutki, jeśli okaże się, że na miejscu przeżyjemy spore rozczarowanie co do standardu itd. Prowadziłem kilka korespondencji online i naprawdę szło gładko, ale nasze szczęście na pierwszy miesiąc pobytu w USA mieliśmy zapewniony hotel, więc w spokoju na miejscu przeglądaliśmy dostępne oferty.
Wracając do meritum, jeżeli miałbym zasugerować najlepsze rozwiązanie to chyba byłby to przyjazd parę dni wcześniej i "rundka" po osiedlach, żeby samemu przekonać się, w którym miejscu czujecie się najlepiej. Na zdjęciach wszystko wygląda pięknie i efektownie, ale po wejściu do pomieszczenia czasem można zmienić zdanie. Na przykład nas wielokrotnie zniechęciła kuchnia zabudowana ladą i ścianką, która na zdjęciach de facto wyglądała całkiem w porządku. Na żywo niestety wyglądało to słabo i mocno "ograniczało" przestrzeń pomieszczenia, dlatego szybko skorygowaliśmy nasze oczekiwania. Oczywiście są również stare bajery z robieniem zdjęć z narożnika, przy użyciu szerokokątnego obiektywu itd żeby optycznie powiększyć przestrzeń- wszyscy to znamy - mieszkanie wygląda jak hangar, a po wejściu do niego mamy klaustrofobię :) Dlatego nie ma nic lepszego niż osobisty audyt. Jeżeli nie ma takiej możliwości, przez Internet też można wybrać coś ciekawego, po prostu pamiętajmy o tym, żeby upewnić się co do niektórych rzeczy, które przedstawimy Wam poniżej.
Czas na przeprowadzkę!
Spośród oferty mieszkaniowej w okolicy zdecydowaliśmy się wprowadzić na osiedle Parkside Place, wybudowane w 2015 roku zaraz przy dość rozległym centrum handlowym Parkside Town Commons. Jest to przyjaźnie prezentujące się skupisko jasnych, trzy-poziomowych budynków, z mnóstwem przestrzeni dookoła, przyozdobionych zielonymi trawnikami i drzewkami, otoczone pięknym karolińskim lasem. Jednym zdaniem prawie jak z katalogu :)
Oprócz oczywistych zalet zagospodarowania przestrzennego, na decyzję o wprowadzeniu się właśnie tutaj wpłynęły następujące czynniki:
- przestrzenne pomieszczenia i prosty rozkład mieszkania
- panele na podłodze w pokoju gościnnym i kuchni (co jak wspomnieliśmy ostatnio jest tutaj rzadkością)
- przyjemnie urządzony Clubhouse
- duży basen na otwartej przestrzeni (na niektórych osiedlach są one po prostu wciśnięte miedzy bloki i zacienione większość dnia)
- siłownia na terenie obiektu
- niezły stosunek ceny do jakości w porównaniu z innymi osiedlami
- centrum handlowe zaraz przy osiedlu, na które można dojść pieszo
Basen jest na tyle długi, że można w nim spokojnie pływać zarówno rekreacyjnie jak i dla sportu. Dookoła wyłożone są leżaki, stoliki oraz kanapy. Przy basenie stoją także cztery duże grille czynne przez cały rok. Na zewnątrz, schowane pod daszkiem, grają dwa duże telewizory, co jest fajnym plusem, bo o każdej porze dnia i nocy można wpaść i obejrzeć coś ciekawego, a wszystko niemalże jak "pod chmurką" : ) Minusem basenu jest fakt, że w miejscu, w którym mieszkamy jest on czynny raptem 5 miesięcy w roku. Jest piękny, jest duży, ale przy takiej pogodzie, jaką serwuje Północna Karolina, "sezon otwarty" jest zdecydowanie za krótki. Pisząc to mamy za oknem ponad 30'C , a wciąż nie można się kąpać.
Zaraz za basenem znajdują się wejścia do Clubhouse, który składa się z pięciu pomieszczeń:
- leasing office - biuro osiedla, tutaj również kurier często zostawia paczki dla mieszkańców,
- główne lobby, a tam kanapy, telewizory, kominki, fotele oraz kuchnia - można powiedzieć taka reprezentatywna komnata, ładnie, schludnie, trochę "na bogato", tak żeby zainteresowani mieszkaniami od razu wpadali w zachwyt : )
- pomieszczenie "rozrywkowe" z bilardem, dużym stołem i TV
- mała salka konferencyjna dla pracujących zdalnie
- siłownia
Clubhouse jest ogólnie świetną sprawą. Można tutaj wpaść, pooglądać telewizję, napić się darmowej kawy, herbaty czy gorącej czekolady bądź zajrzeć do lodówki, gdzie można się orzeźwić jakimś zimnym napojem typu CocaCola, Fanta itd. Jest tutaj dość spokojnie, więc to dobre miejsce, żeby wygodnie się rozłożyć i np. popracować lub poczytać książkę. W clubhouse można także spotkać sąsiadów, pogadać, rozegrać partyjkę w bilarda czy obejrzeć wspólnie mecz. Minusem niestety jest fakt, że część główna (lobby) zamykane jest o godzinie 18, więc w zasadzie pracując cały dzień w biurze ciężko skorzystać z jego udogodnień. Niektóre osiedla w ogóle nie zamykają clubhouse, więc warto również o to spytać przy oglądaniu mieszkania.
Nasze gniazdko
Zdecydowaliśmy się na mieszkanie dwupokojowe o powierzchni około 750 "squarefeet", czyli jakieś 70m2, a w tym pokój z kuchnią, sypialnia, garderoba, balkon i schowek. Warto dodać, że jest to najmniejsze "metrażowo" mieszkanie dostępne w ofercie osiedla. Wybraliśmy apartament na ostatnim piętrze. Na decyzję wpłynął między innymi fakt, iż ostrzegano nas o robactwie, które z łatwością dostaje się przez szczeliny pod drzwiami na parterze. Pojawił się jeszcze jeden argument, który przekonał nas o mieszkaniu na samej górze, a narodził się podczas odwiedzin u znajomych . W trakcie wizyty byliśmy świadkami tego, jak przemieszczający się piętro wyżej sąsiedzi generowali taki hałas, jakby biegało tam stado bizonów. No cóż, mieszkania w USA są w dużym stopniu konstrukcjami drewnianymi, które lubią nieść dudniące dźwięki. Stwierdziliśmy, że jak ktoś ma hałasować komuś nad głową, to będziemy to my : )
Koszty i opłaty
Czynsz za wynajem mieszkania wynosi miesięcznie około 1100$. Na dzień dobry ogolono nas dodatkowo z około 1400$, co stanowiło wartość "security deposit", czyli opłaty pobieranej na poczet ewentualnych szkód wyrządzonych w mieszkaniu. Jak wspomniałem w poprzednim wpisie, jeżeli nie masz historii kredytowej w USA to niestety wszędzie będą Cię obciążać maksymalnymi możliwymi stawkami.
Ciekawostka #1 - kupując auto na kredyt bez historii kredytowej stopa oprocentowania może sięgać nawet 20%. Jeżeli masz super historię kredytową oprocentowanie takiego kredytu może nie przekraczać nawet 1%. Life ... : )
To nie był koniec golenia. Za każdy wniosek, który pracownicy osiedla muszą rozpatrzeć i "przeprocesować", pobierane są osobne, jednorazowe opłaty. Jedna z nich to "Administrative Fee" i kosztuje jednorazowo i 200$, druga to "Application Fee" i wymaga zapłaty 50$ za osobę, obie opłaty są bezzwrotne. Security deposit niestety trzeba również wpłacić na poczet zabezpieczenia płatności za energię elektryczną. Kolejne 200$ zamrożone. Za uruchomienie łącza internetowego również ściągnięto od nas 100$. Tak więc zanim jeszcze zaczęliśmy mieszkać, z naszej kieszeni wyparowało ponad 3000$, bo przecież trzeba także z góry zapłacić pierwszy czynsz. Auć...
Kolejnym ciosem w budżet było urządzenie mieszkania, które niestety stało praktycznie puste. Wszelkie podstawowe meble i inne artykuły trzeba kupić samemu, a potem wędrować z nimi przez kolejne wynajmowane mieszkania. No i nie są to małe koszty... Większość zakupów zrobiliśmy w IKEA i poprzez Amazon. Urządziliśmy się bardzo minimalistycznie, wręcz po studencku, a mimo tego podstawowe rzeczy jak łóżko do sypialni, kanapa, biurko, stolik , krzesła, lampki, lampy i różnego rodzaju pierdoły do kuchni (talerze, sztućce, ręczniki, blaszki, garnki, patelnie itd.) czy do łazienki (ręczniki, środki czystości, zasłona do prysznicowa, stojak na kosmetyki itd.) połknęły nam niemal 2000$. Tak więc zanim usiedliśmy "jak u siebie", na liczniku widniało już około 5000$ wydatków... SIC! Na szczęście w kwestii mebli na ratunek przychodzą duże garderoby pełniące funkcje osobnych pomieszczeń - dzięki temu nie trzeba tak bardzo martwić się o szafy i komody, bo bez problemu wszystko zmieścimy właśnie tam. Poza tym która z Was, Panie, nie marzyła o takim pomieszczeniu ?:) Z takich podstawowych zakupów możemy wymienić materac King size z IKEA do spania za 500$ w promocyjnej cenie (tutaj zresztą można popłynąć z kwotą, bo wybór materacy jest kosmiczny!), sofa do pokoju gościnnego jedna z najtańszych 260$, średniej jakości stół z krzesłami niecałe 300$, stolik/biurko 80$ itd. Podsumowując - do mieszkania trzeba kupić dosłownie WSZYSTKO, więc trzeba się przygotować na niemały wydatek.
Nasze miesięczne koszty związane z mieszkaniem prezentują się mniej więcej tak:
Wynajem mieszkania 1100$
Pest Control 3$
Trash Service 30$
Internet 40$
Zużycie prądu 40-70$ (w zależności od sezonu)
Zużycie wody 40-50$
Ubezpieczenie mieszkania 15$
W oparciu o powyższe, koszty zamykają się się gdzieś w granicach od 1270$ do 1310$. Jak wspomniałem, wybraliśmy miejsce o dobrym standardzie, na osiedlu gdzie mamy fajny basen, duży Clubhouse i możemy pograć w bilarda nawet w środku nocy, więc ta kwota w zestawieniu z tym, co mamy tutaj do dyspozycji, a co proponują inni, wychodzi naprawdę rozsądnie. Ceny wynajmu wahają się w ciągu roku i są również uzależnione od długości wynajmu. Może być tak, że ten sam apartament na 3 miesiące będzie o 200$ droższy niż wynajęty np na 9 miesięcy. Warto przejrzeć sobie wszystkie opcje i sprawdzić, która jest najtańsza, ponieważ często na pewne terminy można trafić ciekawe promocje. Na początku sugerowano nam, że pojawiliśmy się w "kiepskim" momencie, ponieważ kończyły się wakacje i startowała szkoła, więc ceny rosły itd., ale nie do końca była to prawda, o czym poniższa ciekawostka... :)
Ciekawostka #2 - NIGDY NIE MÓW W USA "TAK" ZA PIERWSZYM RAZEM! Mieszkanie, które ostatecznie wynajęliśmy oferowano nam początkowo za cenę niemal 1300$, rozkładając ręce na pytanie o korzystniejsze warunki. Po pierwszej wizycie zrezygnowaliśmy więc z tego miejsca. Po dwóch dniach odebraliśmy jednak telefon i pracownik osiedla zachwycony wykrzyknął "Nie uwierzycie co się stało, zwalnia nam się mieszkanie z metrażem jakiego szukacie i dokładnie w terminie o którym rozmawialiśmy, a do tego za 1100$, tak jak chcieliście!". No cóż, lepiej kogoś mieć niż trzymać puste mieszkanie :) Deal done, lesson learned - nigdy nie zgadzać się na pierwszą ofertę. O tego typu przypadkach będzie jeszcze kilka historii :)
"Darkside" Place - co nam się nie podoba?
Dobra, nie jest też aż tak różowo jakby się wydawało. Do mieszkania można przyczepić się z kilku powodów. Przede wszystkim nie mogliśmy zobaczyć naszego lokum przed podpisaniem umowy. Podczas prezentacji udostępniono nam inne pomieszczenie do wglądu zapewniając, że nasze będzie identyczne. Okazało się później, że było jednak inne, a najgorszy okazał się fakt, że nie znaleźliśmy w łazience prysznica, który w mieszkaniu pokazowym de facto był i na który mocno liczyliśmy. Poza tym sprzęt, który jest już zainstalowany na miejscu (piekarnik, mikrofalówka, pralka, suszarka) to najbardziej podstawowe egzemplarze jakie można znaleźć w sklepach. Pralka z bardzo małym wyborem programów skurczyła nam szereg ubrań, nawet tych kupowanych już w USA. Zmywarka nie potrafi domyć naczyń nawet będąc jedynie częściowo załadowaną. Ceramiczna płyta kuchenna zdaje się żyć swoim życiem i praca na więcej niż jednym "grzaniu" to prawdziwa zręcznościówka. W mieszkaniu brakowało praktycznie światła, więc trzeba było doświetlić pomieszczenie kilkoma lampami. Nie mamy także kaloryferów, a temperatury reguluje się wielką klimatyzacją zamkniętą w osobnym pomieszczeniu, która trochę głośno buczy. Dodatkowo wywietrzniki tejże klimatyzacji wychodzą na każde pomieszczenie w domu i przy wzmożonej pracy świszczą jak szalone. Można również mieć uwagi do prysznica, który ledwo wystaje ze ściany (co zmusiło nas do kupienia dłuższego węża i zamontowania go) oraz że woda czasami dosłownie kapie lub nagle zmienia temperaturę, jakby kończył się zapas ciepłej wody. Niektóre z tych rzeczy jak mniemacie wyszły dopiero po zamieszkaniu. Przy następnej ewentualnej przeprowadzce na pewno będziemy to mieli na uwadze. Do pewnych rzeczy idzie przywyknąć, niektóre irytują nas po dziś dzień.
Parkside Town Commons
Jednym z przytoczonych wcześniej plusów osiedla Parkside było ulokowanie w bezpośrednim sąsiedztwie centrum handlowego. Generalnie bez auta ani rusz w USA, więc możliwość skoczenia do sklepu pieszo jest nie lada rarytasem, chociaż i niezłym survivalem, ponieważ tutejsi mieszkańcy są iście zszokowani wędrującymi "z buta" ludźmi i na pasach często nawet nie zwracają na nas uwagi :) Centra handlowe wyglądają tutaj nieco inaczej niż w Polsce. Oczywiście znajdą się też ogromne, kilkupiętrowe kloce wypchane różnymi sklepami, ale zwykle centra handlowe to mini-miasteczka poustawianych obok siebie niewielkich budynków z osobnym wejściem. Centrum Parkside Town Commons jest jednym z takich właśnie mini-miasteczek, ale znajdziemy tutaj prawie wszystko czego potrzeba człowiekowi do życia: sklepy spożywcze (dwie duże sieci Target oraz Harris Teeter), restauracje, grill-bary, chińskie knajpy, bary, kino, fryzjera, bank, dentystę, salony manicure i fryzjerskie. Inna sprawa z jakością tych usług - zwykle stoją one kompletnie puste (oprócz knajp z piwem, burgerami i telewizorami), a i słyszeliśmy powtarzające się narzekania co do profesjonalizmu niektórych firm :) No ale jak jest potrzeba to jest i pomoc w pobliżu, a jako mieszkańcy pobliskiego osiedla możemy liczyć na różne zniżki.
No więc jak się mieszka?
Podsumowując krótko - mieszka nam się dobrze, chociaż mogłoby być oczywiście lepiej. Jak wspomniałem wcześniej kilka defektów mieszkania wyszło dopiero podczas faktycznego użytkowania, więc tak naprawdę po kilku miesiącach spędzonych w tym miejscu zebraliśmy solidną lekcję życia i następnym razem będziemy mądrzejsi i bardziej uważni przy wyborze lokum :) Zalecamy dokładne sprawdzenie każdego z wymienionych w tym wpisie aspektów i zgłaszanie otwarcie wszelkich uwag zanim jeszcze podpisze się jakiekolwiek dokumenty, ponieważ po tzw. "dealu" nie widać już takich chęci do rychłego rozwiązywania problemów związanych z apartamentami i czasem trzeba się wręcz dopraszać o reakcję.
Z tej dobrej strony można powiedzieć, że pracownicy osiedla starają się umilać czas mieszkańcom na wiele sposobów i regularnie organizują różne eventy integrujące jak imprezka na basenie z jedzeniem i napojami, kino pod chmurką czy jakieś kabarety, co jest generalnie fajną sprawą, bo pozwala poznać się lepiej, zawrzeć znajomości, spędzić miło czas w towarzystwie itd. Na osiedlu panuje raczej luźna i przyjazna atmosfera, więc dni mijają całkiem przyjemnie. Do tego pogoda rozpieszcza, słońce świeci jak szalone, więc nietrudno o dobry nastrój :)
I to by było na tyle. Mam nadzieję, że odpowiednio zobrazowaliśmy Wam sprawy związane z wynajmem mieszkania w Stanach Zjednoczonych. Jeżeli macie jakieś pytania, zapraszamy do komentowania wpisu.
Peace!
Comments