top of page

Z życia wzięte - załatwianie spraw w USA



Ostatni nasz wpis dotyczących problemów i zawiłości związanych z wizami wzbudził Wasze zainteresowanie i część z Was postawiła kilka pytań odnośnie realiów załatwiania spraw w USA. Chociaż na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że jest ogólnie łatwiej bo papierologia nie zawsze jest księgą różnych obostrzeń i zasad jak to ma miejsce u nas w Polsce, to amerykańska biurokracja czy też droga jaką idą spraw w niektórych przypadkach potrafi zrobić niezłego mindfucka :) Sami byliśmy świadkami kilku takich sytuacji, gdzie patrzeliśmy na siebie ze zdumieniem nie rozumiejąc do końca o co chodzi. Sprawdźcie poniższe historie.



MILION "PIŃCET" PRAW JAZDY


Jedna z pierwszych sytuacji, która zapoznała nas z niezrozumiałą biurokracją w USA. Szerzej pisaliśmy o tym tutaj. Absurd tych przepisów polega na tym, że aby przystąpić do egzaminu prawa jazdy trzeba mieć samochód, ale samochodu nie kupicie jeśli prawa jazdy nie macie! Jedynym wyjściem jest pożyczenie fury od kogoś albo wynajęcie auta w jednej z wypożyczalni. My akurat potrzebowaliśmy samochodu od samego początku więc skorzystaliśmy z opcji nr2. Na początku dostajecie papierową wersję swojego prawka, na której jeździcie do czasu otrzymania dokumentu. Problem polega na tym, że jeśli zdajecie prawko na wypożyczonym samochodzie to dostajecie prawko na...samochody komercyjne, czyli te z wypożyczalni... Really...


gif

Nawet o tym nie wiedzieliśmy i szczerze mówiąc nie przyszłoby nam do głowy, ale podczas rozmowy pewnego razu dowiedzieliśmy się, że specjalny kod na dokumencie jasno tłumaczy jakimi samochodami można jeździć. Po otrzymaniu karty można więc wyrzucić dokument do kosza, bo trzeba złożyć wniosek o regularne prawo jazdy. Na szczęście ten krok jest bardzo prosty, wystarczy zapłacić i wysłać wniosek, a prawko przyjdzie pocztą w ciągu kilku dni :)


PS. Zapraszamy też do obejrzenia filmu na naszym kanale, gdzie z naszą przyjaciółką Anią dyskutujemy na temat zdawania prawka w Północnej Karolinie. Link znajdziecie tutaj.


Mały tip dla Was - wjeżdżając do USA i przebywając w Północnej Karolinie, możecie przez 3 miesiące jeździć na międzynarodowym prawie jazdy zanim zdecydujecie się na robienie lokalnego prawka. Jest to dobra opcja dla turystów, dla rezydentów stanu nie bardzo, bo wszystkie inne sprawy (telefon, mieszkanie, media itd.) są załatwianie za okazaniem prawa jazdy, które stanowi tutaj również dowód osobisty. Więc siłą rzeczy, jeżeli przenosicie się do NC, musicie szybko zrobić prawko... :)


AMERYKAŃSKI SEN O AUCIE


To było coś zupełnie abstrakcyjnego, kiedy uświadomiliśmy że wyjeżdżamy nowiutkim samochodem z salonu. Całą historię opisaliśmy w tym poście, ale do rzeczy.


Udało nam się wywalczyć mega, mega rabat na samochód prosto z salonu pod warunkiem, że weźmiemy kredyt w instytucji finansowej współpracującej z tymże dealerem. Postanowiliśmy zatem, że OK - zróbmy to, i tak trzeba budować historię kredytową w tym kraju. Połowę zapłaciliśmy z góry, druga część miała być finansowana. Wyjechaliśmy autem z salonu płacąc za niego tylko 50% i czekając na wniosek z banku. Po 3 tygodniach dostaliśmy pismo i okazało się, że nie przyznano nam kredytu ze względu na brak historii kredytowej... Nie ma że boli, jeżeli jeszcze się nie zadłużyłeś w Stanach to nie istniejesz w ich bazie i jesteś wykluczony. Spanikowani przedstawiciele salonu samochodowego dzwonili tłumacząc się, że głupio wyszło i czy możemy jednak zapłacić za wszystko gotówką :) Jedyny plus był taki, że nie zmienili już ceny za auto.

gif


ŻONA, NIE ŻONA


Jedną z pierwszych rzeczy jakie trzeba załatwić po wylądowaniu w Stanach jest numer SSN (Social Security Number) czyli coś na modłę PESELu. Tak też zrobiliśmy i od razu udaliśmy się do urzędu. O ile wniosek Zoli przeszedł bez zarzutów, tak Pam miała komplikacje. Okazało się, że pani urzędnik za nic nie chciała przyjąć kopii aktu małżeństwa, tylko musiała widzieć oryginał. I nie byłoby w tym nic absurdalnego jeżeli nie fakt, że we wszystkich dokumentach wizowych czy nawet w paszporcie jest jasno zakomunikowane, że Pam jest moją żoną i skoro wpuścili ją do USA to gra gitara. Nie pomogły tłumaczenia, krzyki i pokazywanie dowodów, musieliśmy prosić rodzinę, żeby wysłali nam oryginalny dokument do Stanów. Co ciekawe względem innych dokumentów, bardziej istotnych z punktu widzenia prawa, kopie były wystarczającym dowodem...


gif


Jest jeszcze kilka innych historii, które postaramy się z Wami podzielić w kolejnych postach, ale jak możecie zauważyć, czasami załatwianie spraw w USA potrafi mieć zdumiewający przebieg. Nieraz wydaje nam się, że te wszystkie "komplikacje" są celowe, że to ma jakiś wpływ na to, komu chce się starać a komu nie, ale innym razem myślimy, że to po prostu absurdy biurokratyczne, których nikt od lat nie zmieniał i nie zamierza zmieniać. Jak to pięknie mówią THIS IS AMERICA! :) Co by się nie działo, trzeba się z tym pogodzić, przebrnąć przez te wszystkie procedury i robić swoje.


Dobrego dnia!

300 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie
bottom of page