Przylotem naszych rodziców do USA stresowaliśmy się prawdopodobnie tak samo jak oni całym tym przedsięwzięciem. Ale po wszystkim mamy dla Was dobrą wiadomość - nie ma się czego obawiać! Niech ten post Was upewni w pozytywnym przekonaniu, a jeśli trzeba pokażcie go swoim bliskim, jeżeli będą się wahać przed podobnym wyzwaniem!
PODRÓŻ ŻYCIA
Dla naszych rodziców lot do USA to była bez wątpienia podróż życia, pod wieloma względami. Przede wszystkim nigdy nie mieli okazji lecieć tak daleko i tak długo, dodatkowo z przesiadką po drodze. Rodzice Zoli w ogóle nie lecieli jeszcze samolotem, więc dla nich cała akcja miała dodatkowe obciążenie emocjonalne. Mama Pam bywała tu i tam, parę razy wsiadła na pokład, ale ją też stresowała skala całej akcji. Rozmawialiśmy o tym dużo, były momenty niepewności, ale nikt ostatecznie nie zrezygnował. I bardzo dobrze.
Lot odbywał się na trasie Warszawa - Paryż - Raleigh.
PRZYGOTOWANIA
My również stresowaliśmy się całym wydarzeniem. Bardzo nam zależało, żeby ta podróż nie kosztowała ich zbyt wiele nerwów i żeby poradzili sobie po drodze - w samolotach, podczas przesiadki czy na miejscu podczas kontroli granicznej. Nasi rodzice niewiele mówią po angielsku, nauczyli się na własny użytek kilku podstawowych zwrotów, więc ich przygoda miała prawo być frustrująca, jeżeli coś poszłoby nie tak jak trzeba. Ale doświadczenie z tej podróży udowodniło po raz kolejny, że jeśli człowiek chce to da radę zawsze da radę🙂
Nasi rodzice wyruszyli w podróż odpowiednio przez nas przygotowani. W swoich teczkach z dokumentami mieli wydrukowane specjalne pisma, które pozwoliły im sprawnie przejść przez niektóre punkty podróży. Pierwszym takim dokumentem była instrukcja odprawy celnej czyli know-how czego mają się spodziewać na lotnisku. Opisaliśmy tam wszystko od momentu wejścia na lotnisko po sam boarding do samolotu - co można mieć przy sobie, czego nie można, co po kolei należy zrobić, jak przejść odprawę, jak wyszukać swoją bramkę na terminalu i kiedy ustawić się na boarding. Ten etap poszedł jak po maśle.
Mały problem wystąpił podczas przesiadki w Paryżu, gdzie niespodziewanie rodzice musieli przejść przez dodatkową kontrolę. Poza tym pracownik lotniska trochę rodzicom zamieszał i pojechali nie na swój terminal. Kiedy zrozumieli, że ich lot jest gdzie indziej, sami ogarnęli autobus i poprawny terminal, mimo tego, że po francusku to tylko omlet i łi łi 🙂 Przydało się również pismo na temat bagażu, które sporządziliśmy dla rodziców. Napisaliśmy w nim, że w bagażu nie ma żadnych niedozwolonych rzeczy, że pakowali się sami i nikt im nie pomagał i że lecą do nas na wakacje. Pracownik przeczytał uważnie i puścił ich dalej.
Jeszcze jedno pismo spełniło swoją rolę. Kiedy rodzice znaleźli się już w USA i przechodzili kontrolę graniczną, wręczyli oficerowi granicznemu pismo wyjaśniające cel ich wizyty. Zawarliśmy tam krótką notkę o tym, na jak długo przylecieli, czy mają już bilety powrotne, gdzie ewentualnie można ich zastać oraz nasze numery telefonów w razie jakichkolwiek problemów czy niejasności. Pracownik lotniska z uśmiechem przyjął pismo, powitał gorąco rodziców w USA i życzył udanego pobytu.
Oprócz pisma wysłaliśmy też rodzicom kartę SIM z pakietem internetowym, tak żeby mogli w razie czego skontaktować się z nami. Miesięczny pakiet kosztował jakieś 16$ więc całkiem fajna opcja. Co prawda na lotniskach są połączenia Wi-Fi, ale:
- bywa że ciężko się połączyć,
- jakość połączenia jest tragiczna,
- czasami wymagana jest rejestracja i nie zawsze jest to proces oczywisty.
Na koniec, tuż przed wylotem, wytłumaczyliśmy rodzicom znaczenie podstawowych terminów lotniskowych jak arrivals, departures, gates, boarding, check-in itd., tak żeby wiedzieli z czym mają do czynienia 🙂
NO STRESS!
Po pierwszym locie było sporo emocji i opowiadań, widać, że był to dość energetyzujący trip. Ale po powrocie do Polski rodzice już niewiele opowiadali o samym locie, może tylko tyle, że był męczący 🙂 Zgodnie twierdzili również, że nie taki diabeł straszny jak go piszą. Po świecie podróżuje mnóstwo ludzi i wielu z nich robi to na bakier z językami obcymi. Lotniska są przygotowane pod takie ewentualności i zwykle orientacja na terminalu nie sprawia większych problemów. Wszędzie są oznaczenia, tablice z informacjami, obsługa klienta linii lotniczych, pracownicy lotniska itd. Dodatkowo istnieje super opcja zarezerwowania asystenta dla osoby i nie musi to być osoba niepełnosprawna. Taki asystent w liniach AirFrance, którymi podróżowali rodzice, był darmowy, wystarczyło podać dane podróżnika, żeby ktoś czekał z karteczką zaraz przy wyjściu z samolotu. Super sprawa, bo oszczędza mnóstwa nerwów, szczególnie na takich kolosach jak paryskie lotnisko.
I tak pomimo faktu, że nasi rodzice po raz pierwszy zabrali się w taką podróż, wszystko wyszło jak należy, a oni sami nie wspominają źle całej wyprawy. Mamy nadzieję, że dzięki temu nabrali oni także pewności siebie i następne loty będą bułką z masłem.
A ostateczny message brzmi: nie bójcie się, nie stresujcie się, loty samolotem są tak samo proste jak jeżdżenie autobusem podmiejskim czy pociągiem. Strasznie się maluje, bo to jednak lot w powietrzu, te wszystkie odprawy i procedury, ale jak tylko się z tym zderzycie, tak natychmiast poczujecie, że to wcale nie jest nic przerażającego. Często praktyka pozwala nam nabrać pewności, więc normalne, że przed pierwszym lotem można czuć dyskomfort, ale pamiętajcie, że będzie super. Codziennie po świecie latają tysiące samolotów z milionami takich jak Wy, więc no stress, wszystko będzie dobrze!🙂
コメント