Oahu, Hawaje - wypad do raju
- ZOLA
- 2 dni temu
- 9 minut(y) czytania

Ten rok był wyjątkowy ciężki, pełen wykańczających epizodów i sytuacji wymagających podjęcia wielu trudnych decyzji. Dlatego też postanowiliśmy, że rzucamy wszystko i lecimy gdzieś, gdzie będzie ciepło, przyjemnie dla oka i dobrze pod każdym względem, żeby się totalnie zresetować i zrzucić z barków ciężar codzienności. Wybór padł na wyspę Oahu na Hawajach.
Na zdjęciach raj, jak było w rzeczywistości?
Lecimy na Hawaje!
Bilety kupowaliśmy niemal w dniu wylotu, więc ciężko dywagować na temat cen - ale nie było jakoś strasznie, drożej wychodzi czasem lecieć do Polski. Możliwości dostania się na wyspy jest mnóstwo, krótszymi i dłuższymi lotami, jak np. przez Detroit, Nowy Jork, Chicago, Dallas, Portland, Las Vegas, San Francisco czy Los Angeles. Wszystko zależy od tego jak długo jesteśmy w stanie wytrzymać w ciągu jednego lotu. Dla przykładu - bezpośredni lot z Detroit trwa niemal 10 godzin, z Los Angeles - prawdopodobnie najkrótszy - około 5 godzin.
Wybraliśmy LAX - z Raleigh do Los Angeles mieliśmy 5 godzin lotu, na miejscu niecałe dwie godzinki na przesiadkę i dalej kolejne 5 godzin podróży prosto do Honolulu. Wydawało się sensownie i "do zrobienia"... dopóki nie okazało się, że zarówno w drodze na Hawaje, jak i z Hawajów LAX uraczyło nas okropnymi opóźnieniami i mega zamieszaniem. Jedyny plus był taki, że mogliśmy wyskoczyć na chwilę do LA, ale prawdę mówiąc w przyszłości będziemy unikać tego lotniska jak ognia. Już nawet nie chodzi o sam fakt opóźnienia lotu ale o bałagan i niemożność uzyskania jakichkolwiek informacji co dalej i jakie są przewidywania.

Sam lot na Hawaje minął już bez żadnych niespodzianek i nie był szczególnie uporczywy. Oczywiście dywagujemy tutaj na temat lotów z USA, podróżowanie z Europy daje łącznie niemal cały dzień w samolocie. Prawdziwi "hardkorowcy" biorą ten dystans na raz, inni mogą pomyśleć o jakimś przystanku na odpoczynek - opcji jest sporo.
Honolulu

Do Honolulu dolatywaliśmy późnym wieczorem (ciekawe czemu...), ale i tak widok za oknem zrobił na nas ogromne wrażenie. Miasto w nocy wygląda jak rasowa metropolia - tysiące świecących okien i poruszających się po ulicach świateł, wysokie budynki gęsto położone obok siebie, dość rozległy betonowy krajobraz ciągnący się wzdłuż wybrzeża. Trochę przypominało to Miami, może Cancun w Meksyku, podobny vibe. W miejscowym porcie stacjonowały wielkie wycieczkowce, a sama wyspa od tej strony sprawiała wrażenie tętniącej życiem i totalnie rozbudzonej.
Z lotniska udaliśmy się wynajętym autem prosto do naszego AirBnB w samym sercu miasta. Droga nie była łatwa - ulice nieco zakorkowane pomimo późnej pory, pełno robót na trasie, wąskie - jak na amerykańskie standardy - pasy ruchu, dodatkowo zmęczenie całym dniem i frustracja po LAX dawały się we znaki. Po około 30-35 minutach dotarliśmy na miejsce. Chwila użerania się z przedpotopowym systemem parkingowym i w końcu ulga - można zrzucić torby i plecaki, wykąpać się i położyć do łóżka. Przygoda czeka!
HAWAJE - NASZE WRAŻENIA
Oahu

W kontekście Hawajów nieustannie trwają dyskusje o tym, która z wysp jest najlepsza i którą trzeba koniecznie odwiedzić. Oczywiście chcielibyśmy zobaczyć je wszystkie, ale nie wszystko na raz! My wybraliśmy Oahu z następującego powodu - wyspa oferuje coś zarówno dla fanów spokojnego wypoczynku jak i dla tych szukających trochę rozrywki i zabawy. Znajdują się tutaj niesamowite dzikie plaże, które o tej porze roku nie są specjalnie oblegane i zawsze znajdzie się tam trochę miejsca i przestrzeni na spokojny odpoczynek bez wchodzenia innym na ręczniki. Z drugiej strony mamy centrum Honolulu, Waikiki - imprezowa część miasta, turystyczny spot napakowany restauracjami, barami, sklepami, klubami i wszystkim innym czego potrzeba do spędzenia dobrego czasu. Także wyspa oferuje tu coś ekstra zarówno dla tych co potrzebują wypocząć jak i dla tych, którzy lubią nocne życie.
Nasz program pobytu wyglądał więc bardzo podobnie każdego dnia. Od rana do popołudnia zwiedzaliśmy wyspę, odkrywaliśmy przeróżne perełki i raczyliśmy się przepięknymi plażami Oahu. Wieczorem wracaliśmy do apartamentu, przebieraliśmy się i ruszaliśmy w miasto w poszukiwaniu dobrej szamy i jakiejś rozrywki. Jedno możemy powiedzieć bez wahania - plan sprawdzał się wyśmienicie. Oahu to świetne miejsce dla fanów zarówno dzikiej przyrody jak i miejskiego pulsu.
Klimat i ludzie

Mimo, że Hawaje są częścią Stanów Zjednoczonych już od ponad wieku (a osobnym stanem od ponad 60 lat), oprócz oczywistej architektury centrum Honolulu - wypchanego drapiącymi niebo kilkudziesięciopiętrowymi hotelami i apartamentowcami - nie jest tam aż tak amerykańsko jak mogłoby się wydawać. Duża część wyspy nadal pozostaje w swoim naturalnym klimacie i jest po prostu przepiękna. Połączenie rajskich plaż, błękitu oceanu z bujną zielenią i wulkanicznymi górami to czysta przyjemność dla oka. Niektóre miejsca były tak piękne, że przez cały pobyt nie szło się napatrzeć. Deszczu uraczyliśmy może dwukrotnie, a poza tym cały pobyt mieliśmy piękne słońce i ciepełko, takie do zniesienia, żadne piekielne upały.
Mentalność ludzi też jest inna, bardziej przyjazna, stonowana, życzliwa. Każdy wita cię głośnym Aloha! czy też dziękuję serdecznym Mahalo!, mieszkańcy noszą dłuższe włosy, a ciała mają wytatuowane w tradycyjne, polinezyjskie wzory. Na ulicy słychać hawajskie piosenki wspomagane dźwiękami z ukulele, a także rozmowy w Ōlelo Hawaiʻi - melodyjnym, polinezyjskim języku. W moim osobistym przekonaniu mieszkańcy wyspy nie są aż tak "zamerykanizowani" jak można przypuszczać, chociaż niewątpliwie kultura "jankesów" zaznaczyła tam swoją obecność. Czuć chęci i motywację do kultywowania własnych tradycji i pozostania blisko swojej historii. Zresztą, nie wszyscy Hawajczycy są zachwyceni z racji przynależności do USA, ale to jest długi temat na kolejny wpis.
Może tylko pokrótce:
Pod koniec XIX wieku amerykańscy plantatorzy i biznesmeni zaczęli otwarcie dążyć do przejęcia pełnej kontroli nad wyspami. Gdy królewna Liliʻuokalani próbowała ograniczyć ich wpływy i przywrócić większą suwerenność rdzennym mieszkańcom, została zmuszona do porzucenia tronu po tym, jak amerykańscy przedsiębiorcy, wspierani przez oddziały US Marines, zagrozili militarną interwencją w przypadku oporu. W praktyce była to pokazowa demonstracja siły: albo monarchia ustąpi, albo na wyspach rozpocznie się akcja zbrojna. W efekcie Hawaje zostały obalone nie wolą ludu, ale naciskiem ekonomicznych interesów i militarnej przewagi, a ostateczna aneksja w 1898 roku stała się formalnością wynikającą z procesu rozpoczętego siłą, nie dialogiem.
Dodatkowo Amerykanie chcieli przejąć Hawaje nie tylko z powodów gospodarczych, ale również ze względów strategiczno-militarnych. Na przełomie XIX i XX wieku Stany Zjednoczone zaczęły budować swoją pozycję jako potęga na Pacyfiku. Hawaje były idealnie położone: dokładnie w połowie drogi między Kalifornią a Azją. Dawały możliwość kontrolowania szlaków handlowych i tworzyły świetne miejsce na bazę morską, która mogłaby wzmacniać amerykańską obecność wojskową w regionie.
Ogólnie rzecz biorąc, czuliśmy się dobrze i bezpiecznie wśród mieszkańców Hawajów. Nie czuliśmy się jak intruzi albo frajerzy do wydojenia z pieniędzy, co dla przykładu zdarzało się regularnie podczas pobytu w Meksyku. Nikt nie patrzył nam na ręce kiedy płaciliśmy rachunki i ocenialiśmy wysokość napiwków, co znowu powoli staje się plagą na lądzie amerykańskim, gdzie kelnerzy stoją nad Wami i zaglądają w terminal i jeszcze mają swoje uwagi. To miłe doświadczenie, kiedy możesz w spokoju raczyć się wakacjami i nikt Ci w tym nie przeszkadza. Innym faktorem bezpieczeństwa jest fakt, że spotkacie tam sporo turystów z Azji, którzy generalnie robią swoje, nie panoszą się i robią problemów.
Atrakcje
Na Oahu jest co robić, bez wątpienia. Pełna lista atrakcji wraz z opisem i opiniami na ich temat wymagałaby osobnego postu, bo jest o czym pisać. Zaczynając od legendarnej bazy wojskowej Pearl Harbor, poprzez doskonałe Polynesian Culture Center, Kualoa Ranch gdzie kręcono m.in. Jurassic Park, Hanauma Bay ze spotem do snorkelingu, ogromny ogród botaniczny, świątynię Byodo-In, kończąc na wodnych szaleństwach z delfinami czy kajakowanie - każdy dzień można zapakować po brzegi atrakcjami i nowymi doświadczeniami. Centrum miasta - Waikiki - tętni życiem i oferuje sporo ciekawych miejsc z dobrym jedzeniem i dostępem do rozległych plaż. Jest też ogromna galeria handlowa Ala Moana dla fanów shoppingu, każdego dnia można wynająć skutery, rowery czy hulajnogi i pobujać się po mieście.
Całą wyspę można zjechać w zasadzie w 3-4 godzinki więc poruszanie się pomiędzy różnymi punktami jest wygodne i nie wymaga planowania całego dnia z góry. O ile samo Honolulu jest dość zakorkowane w ciągu dnia i dużo czasu spędza się na staniu na krzyżówkach, tak reszta wyspy pozwala na swobodny cruising. Najlepiej wyjechać z miasta z samego rana i nie wracać w godzinach 16:00-18:00.






Jedzenie

Pyszne, wyśmienite, świeże, lokalne. Owoce morza i ryby moglibyśmy jeść codziennie, szczególnie filecik z Ono w smażalni Paia Fish - bomba! Owoce świeżutkie, soczyste, dojrzałe. No po prostu wszystko się zgadza. Dużo fajnych knajp z lokalnym menu - niekoniecznie na Waikiki, ale również rozsiane po całej wyspie. W życiu nie piłem lepszej Pinacolady niż na Hawajach - do tego stopnia, że zamawiałem ją sobie do śniadania prawie codziennie! Moco Loco - z pozoru zwykłe danie bo ryż, kotlet wołowy, jajko sadzone i sos gravy - smakowało jak złoto. Świetna kuchnia azjatycka - nic dziwnego, bo mnóstwo turystów przybywa na Hawaje właśnie stamtąd. Pączki malasadas, szczególnie od Leonard's Bakery, rozpływały się w ustach, doskonałe! Dla hardcorowych Amerykanów wiernych swoim truciznom są oczywiście takie miejscówki jak McDonald's, Burger King czy Hard Rock Cafe, ale uważam, że jedzenie tego gówna w takim miejscu jest przestępstwem. Krótko podsumowując - doznania kulinarne na najwyższym poziomie, mnóstwo pyszności.



Ceny
Dużo mówi się o cenach na Hawajach, ale de facto nie wszystko jest okropnie drogie. Byliśmy zaskoczeni odkrywając, że ceny produktów spożywczych czy nawet ubrań są niekiedy zbliżone do tego, co znamy z Północnej Karoliny. Zakupy w tamtejszym Costco nie kosztowały nas dużo więcej niż to, z czym mamy do czynienia u siebie. Było to momentami nawet zaskakujące zważywszy na to jaką drogę muszą przebyć produkty żeby trafić na Hawaje. Może po prostu u nas robi się tak drogo? Who knows...
Podobnie z jedzeniem w restauracjach - ceny nie były jakieś przerażające, nie wydawaliśmy dużo więcej niż podczas wizyty w lokalnej knajpie w Raleigh czy Chapel Hill. Wszystko w granicach normy - rzecz jasna patrząc z amerykańskiego punktu widzenia i dolarów. Oczywiście niektóre knajpy na Waikiki windują ceny wysoko i promują się jako exclusive, ale spokojnie można znaleźć dobrą restaurację, która oferuje rozsądny cennik.
Wynajem samochodu też nie był szczególnie kosztowny - wiele miejsc w USA melduje się ze znacznie większymi cenami tych usług niż Hawaje. Nie jest to niska kwota, szczególnie w złotówkach, ale nie są to również jakieś wywindowane stawki - myślę, że z odpowiednim wyprzedzeniem można złapać naprawdę fajny "deal". A trzeba przyznać, że warto mieć ten samochód do dyspozycji - wolność w eksploracji wyspy według własnego planu to ogromny przywilej. Wynająć można wszystko - od kompaktowych sedanów po wielkie, luksusowe SUVy. Większość buja się w Jeepach Wranglerach z otwartymi dachami. Tak jak wspomniałem wcześniej - drogi na Hawajach są dość wąskie więc dla nieprzyzwyczajonych do "dużych krów" polecam standardowe pojazdy. Albo Forda Mustanga czy Chevy Camaro - bo przecież nie ma to jak cruising po rajskiej wyspie z otwartym dachem, ryczącym silnikiem i wiatrem we włosach :) Aha! Drogi na Oahu są naprawdę porządne, więc nie trzeba się martwić czy potrzebny jest jakiś offroadowy potwór na grubych kołach, technicznie wszędzie da się dojechać bez problemu.
Nieco drogie są niektóre atrakcje o których pisałem wcześniej, ale de facto w większości przypadków nie żałowaliśmy wydanych pieniędzy. Bilety do Centrum Kultury Polinezyjskiej trochę kosztują, ale cały "experience" jakiego tam doświadczyliśmy bez wątpienia to rekompensował - szczególnie ciekawa forma kontaktu z kulturą polinezyjską, ilość atrakcji na miejscu, wieczorna uczta i przedstawienie, którego nie powstydziłby się nawet nowojorski Broadway - niesamowity spektakl! Na ranczu Kualoa dobrze się bawiłem sunąc terenowym ATV po offroadowych trasach, mijając przy tym lokacje filmowe z Jurajskiego Parku, King Konga czy Godzilli. Pływanie w oceanie z deflinami było również fajnym przeżyciem. I do tego ten atramentowy kolor wody i setki różnorodnych ryb dookoła...
Drogie mogą być za to hotele, które swoją drogą stosują wiele szemranych sztuczek żeby naciągnąć wczasowiczów - ceny pokojów nie muszą koniecznie budzić podejrzeń, ale okazuje się, że dodatkowe opłaty za chociażby parkowanie, wynajem sprzętu plażowego, leżaki, ręczniki i inne udogodnienia osiągają chore ceny. W sieci można znaleźć wiele filmików, relacji i rolek, gdzie ludzie narzekają na absurdalne cenniki. Bez wątpienia wielkie korporacje mające swoją obecność na Hawajach skupione są na maksymalnym zysku, a nawet wyzysku.
Jednocześnie, jak się okazuje, hotele płacą smutne pieniądze zatrudnionym tam Hawajczykom, którzy przez monstrualne koszty życia coraz trudniej wiążą koniec z końcem. Podczas naszego pobytu wielokrotnie widzieliśmy demonstracje i protesty - w niektórych hotelach przez strajki nie funkcjonowały serwisy sprzatające, a na korytarzach walały się sterty zużytych ręczników i śmieci. Wjazdy i wyjazdy z hoteli były blokowane, a nocami pod oknami biły bębny, piszczały trąbki i słychać było głośne przyśpiewki protestujących, co doprowadzało niektórych turystów do szału - wystarczy poczytać komentarze i opinie na serwisach bookingowych online. Rozmawialiśmy z kilkoma "lokalsami" na ten temat. Podobno źle się żyje, jest trudno i brakuje pieniędzy, a koszty życia na Hawajach nieustannie rosną - szczególnie po pandemii, kiedy to wielu Amerykanów mających prace zdalne przeprowadziło się na wyspy, wykupiło nieruchomości i podbiło ceny na lokalnym rynku. Ludziom brakuje godnej wypłaty, która nie zmusza do brania dwóch czy trzech etatów żeby przeżyć miesiąc. Tymczasem największe hotele nadal generują ogromne zyski. To taka przykra nuta w odniesieniu do Hawajów. Przemysł hotelarski musi funkcjonować na Hawajach bo daje pracę ogromnej ilości mieszkańców wysp i napędza gospodarkę wysp, ale też musi być prowadzony na uczciwych warunkach. Inna sprawa, że pomimo skali problemu wieści z wysp nie docierają do mediów głównego nurtu w USA - Hawaje są trochę zapomniane i zaniedbane przez "lądową Amerykę".
Podsumowanie

Hawaje to takie miejsce gdzie wszystko się zgadza - plaże są piękne, pogoda wyborna, nie ma robaków ani komarów (przynajmniej na Oahu), natura przepiękna, widoki cudowne, jedzenie przepyszne, ludzie sympatyczni. Czuć ten rajski klimat, po ulicach suną starzy i młodzi na deskorolkach i longboardach, przy plaży koczują surferzy i wszystko płynie wakacyjnym nurtem. Zadowoleni turyści spacerują w hawajskich koszulach i słomianych kapeluszach, gdzieś przy kawiarni gra ukulele, a panie tańczą hula, całe w kwiatkach. W powietrzu czuć luz, trochę takiego slow-life, innych priorytetów, spokoju. Człowiek dobrze się tam czuję. Jest jeszcze mnóstwo miejsc na świecie, które chciałoby się zobaczyć, ale jeżeli kiedykolwiek zapragniemy szybkiej ucieczki i resetu to wiemy, że na Hawajach nie trzeba się o nic martwić i można bookować bilety w ciemno.
Na koniec rzucamy soczyste - POLECAMY - i zapraszamy do dzielenia się wrażeniami.
Cześć!







Komentarze