top of page

Jak wygląda dzień po Amerykańsku?



Nie jest żadną tajemnicą, że w USA żyje się inaczej, a Amerykanie na pewne sprawy spoglądają z innej perspektywy. Generalnie trzymamy się swoich nawyków, które mieliśmy jeszcze w Polsce, ale bywa, że dla własnego spokoju i komfortu korzystamy nieco z "amerykańskiego lifestyle". Odpowiemy Wam zatem na pytanie jak wyglądałby nasz zwykły amerykański dzień.



GOOD MORNING!


Jest zwykły dzień tygodnia, wstajemy nieco wcześniej przed pracą. Bierzemy szybki prysznic, ogarniamy się po nocy i wbijamy do garderoby. Śniadania w domu nie jemy, za to wybieramy się autem na pobliską stację benzynową. Wysiadamy z auta i witamy się z pozostałymi uczestnikami porannego rytuału. Z kilkunastu dystrybutorów unosi się woń paliwa, a przy dystrybutorach parkują potężne pickupy. Tak jak inni dolewamy benzyny po sam kurek, po czym siadamy przy stoliku i zamawiamy śniadanie. Kanapka z jajkiem i boczkiem, bagietka z dziesięcioma plastrami szynki i roztopionym cheddarem, czarna kawa i po pączku na deser. Cukier skoczył, kawa rozszerzyła źrenice, serce zabiło mocniej. Gotowi do pracy.


WORK


Od rana do około godziny 11-12 pełen fokus, rozbrajamy najważniejsze rzeczy dnia. O wspomnianej porze otwiera się biurowa kantyna, więc schodzę na szybki posiłek. Dzisiaj podają wrapy z wołowiną i serem, na ciepło. Biorę jednego, a odchodząc od lady chwytam po drodze paczkę solonych chipsów i gazowany napój, co by dobrze się odbiło. Wezmę jeszcze batona jakby przycisnął mnie głód przed posiłkiem dnia. Wracam do biurka i robię swoje do końca zmiany. Baton oczywiście się przydał...


FAJRANT


Wybija godzina zero, dzień pracy skończony, czas na przyjemności. Jedziemy do pobliskiej sieciówki i ustawiamy się w długiej kolejce na drive-in. Dzisiaj padło na Chick-Fil-A, amerykańskie królestwo kurczaka, więc kiedy dojeżdżamy do stanowiska zamówień, bierzemy udka w panierce, frytki, kanapkę z grillowaną piersią i duży kubek Coca-Cola na popicie. Odbieramy zapakowane w papierową torbę jedzenie, podjeżdżamy na pobliski parking, gasimy samochód, opuszczamy szyby i bierzemy się za posiłek, dyskutując przy tym o sprawach dnia. Jest około godziny 18.00.


EVENING


Wracamy do domu, zegar pokazuje granice 18.30. Rzucamy torby, ciuchy lądują w koszu, bierzemy kąpiel, ubieramy wygodne ciuchy. Telewizor gra włączony od momentu wejścia do domu. Chwila odpoczynku i czujemy, że dopada nas lekki głód. Poza tym dzisiaj wtorek, zaraz grają Carolina Hurricanes, więc trzeba się przygotować tak, żeby nie musieć już więcej chodzić po domu. Zaglądamy do zamrażarki, wyciągamy gotowe hot-dogi i wrzucamy do mikrofali. W międzyczasie do misek wlewamy ketchup i sos Ranch. Za plecami rozlegają się strzały niczym z karabinów - dobry znak, popcorn już się robi. Masło na małej miseczce roztopiło się kompletnie, więc polewamy nim popcorn, a następnie posypujemy go pudrem o smaku cheddaru i dopieszczamy solą. W lodówce czekają już zimne piwka. Jesteśmy gotowi, pozostało już tylko delektować się wieczorną ucztą.



Oto nasz symulowany amerykański dzień. Zero niepotrzebnej, dodatkowej roboty, wszystko gotowe, wszystko do zrobienia w kilka minut, więcej czasu dla własnych przyjemności. Tak, oni potrafią tak funkcjonować. Jakże bardzo różni się to od naszego życia we Wrocławiu, gdzie dosłownie każda minuta dnia miała ogromne znaczenie w kontekście wszystkich obowiązków :) Oczywiście fajnie byłoby tak żyć na co dzień, ale prawda jest taka, że po jednym takim dniu nasze poczucie winy zabiłoby nas od środka i boimy się, że lada moment stracilibyśmy kontrolę nad własnym życiem :) Rozumiemy podejście Amerykanów, bo to jest po prostu wygodne i przyjemne, ale trzeba umieć pogodzić się z konsekwencjami ... chyba :)


No to jak, spróbujecie ? :)

422 wyświetlenia4 komentarze

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie