top of page

Hejty na Amerykę #4-6

Zaktualizowano: 24 mar 2020


amerykański dom z amerykańską flagą

Jeżeli śledzicie nas na bieżąco to wiecie zapewne, że ostatnio mieliśmy dość "intensywny" czas, gdzie musieliśmy uporać się z kilkoma większymi i mniejszymi problemami. Z niektórymi z nich udało name się całkiem gładko,. niektóre sprawy natomiast wołały o pomstę do nieba. Dziś skupimy się na tym drugim, czyli mówiąc krótko hejtujemy Amerykę :)


HEJTY NA AMERYKĘ


#4 biurokracja


Kiedyś spytaliśmy się w banku dlaczego nadal funkcjonują tutaj czeki, skoro to relikt bankowości praktycznie na całym świecie. Usłyszeliśmy odpowiedź, że generalnie bankom nie opłaca się reformować systemu, bo w skali całego kraju byłoby to za drogie i bezsensowne. Chyba ta sama pieśń gra w głowach urzędników państwowych bo biurokracja to istny koszmar. I nie chodzi tylko o nasze imigracyjne problemy, ale całą zbędną papierologię, której czasami nie idzie przeskoczyć.


Czasami można odnieść wrażenie, że panują tutaj zasady znane z lat 90tych. Przekonaliśmy się o tym zaraz po przylocie, kiedy załatwialiśmy numery SSN:


Podczas składania wniosków o wydanie numeru SSN przedłożyliśmy kopie wszystkich dokumentów + paszporty. W moim przypadku nie było większych problemów, po chwili konsultacji z prawdopodobnie szefową oddziału Pani przydzieliła mi numer sprawy i mogłem spokojnie czekać na to, aż przyślą mi kartę. W przypadku Pam poproszono o oryginał aktu małżeństwa. I nie pomogło tłumaczenie, że przecież wiza jasno deklaruje, że jest ona moim "dependent" i żoną moją, do tego dokumenty imigracyjne, razem ze trzy dodatkowe potwierdzenia faktu. Koniec końców zostaliśmy zbyci i musieliśmy prosić rodzinę o przesłanie oryginału pocztą, żeby założyć durny numer. Z tym dokumentem udaliśmy się raz jeszcze do urzędy ... a inna Pani tylko spojrzała i nie wzięła nawet kopii... Po czasie myślimy, że mogliśmy spróbować w innym miejscu złożyć wniosek, być może inna pani wiedziałaby jak to sprawnie załatwić :)

Whoooo-saaaa....



#5 lekkomyślność


Ten punkt jest ściśle powiązany z obecną sytuacją i koronawirusem. Czasami mamy wrażenie, że Amerykanie celowo pchają się w kłopoty, bo lubią po prostu ten stan, kiedy cały naród zjednoczony pomaga sobie nawzajem. Czują się wtedy silni i niepokonani. No i tak w USA koronawirus rozprzestrzenia się w zatrważającym tempie a tymczasem w Północnej Karolinie hokej gra do bólu, koncerty normalnie grają... No wiadomo, że Billy Eilish to muzyczne objawienie ostatnich czasów, ale w czasach wirusa dwudziestotysięczny tłum zamknięty w hali sportowej jak w puszce to niekoniecznie rozsądna decyzja...


Poza tym, koronawirus szaleje, a na Florydzie:


Serio, przerwa wiosenna ważniejsza od zdrowia ludzi dookoła...


To samo tyczy się wielu innych kwestii jak np. budowanie drewnianych domków na wybrzeżach, gdzie huragany sieją spustoszenie, masowa produkcja plastiku, brak regulacji energetycznych itd. Przecież my tutaj zużywamy tyle energii w miesiąc ile we Wrocławiu w pół roku!!



#6 zapuszkowani i pomrożeni


Wyobraźcie sobie, idziecie do sklepu na zakupy, macie ochotę zrobić rosół, taki prawdziwy polski rosołek. No więc idziecie na warzywa, bierzecie pietruchę, por, marchewkę itd., potem kawałek mięsa i makaron, po czym przechodzicie przez półki z gotowym jedzeniem i zauważacie rosół w kartonie. I nagle mindfuck - jak to możliwe, że gotowy rosół w opakowaniu jest tańszy niż zrobienie rosołu samemu?! Tak samo jak nigdy nie pojmiemy logiki jak woda w małych butelkach może być tańsza za uncję niż pięciolitrowy baniak...


Puszki, puszki wszędzie. Plastiki wszędzie. Mrożonki wszędzie. Wszystko tanie, wszystko napakowane chemią, a mimo wszystko nadal znikają z półek. Jedna lodówka z mrożonymi warzywami i owocami, a poza tym 3 aleje lodówek z samym śmieciowym żarciem. Można oczywiście zdrowo jeść, ale trzeba się liczyć z tym, że to są zgoła inne koszty życia. Nic dziwnego, że Amerykanie wybierają tańsze opcje i później mierzą się z wieloma problemami zdrowotnymi. Dodatkowo tak szerokie spektrum gotowych produktów sprawia, że Amerykanie rzadko kiedy gotują w domu. No bo nie ma to jak wpaść na chatę, wyciągnąć pizzę z zamrażarki, 15minut w piekarniku i jest uczta, co nie? Jajka na twardo na śniadanie? Żaden problem, w sklepie kupisz ugotowane, obrane ze skorupki jaja, które wystarczy wyjąć z plastikowego (sic!) pudełka i pokroić na kanapkę...



A Wy macie jakieś przykłady dziwności, które występują w USA? Coś Wam wpadło do ucha, może sami doświadczyliście jakichś przykładów? Dajcie znać:)


Adios!





245 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page